Kliknij tutaj --> 🌧️ robię to z psem

Życie z psem! 29.12.2018 Codzienność 11. Życie z psem to psi blog o psich sprawach. Tak przynajmniej zawsze o nim myślałem. Miało to być miejsce, gdzie mógłbym publikować moje teksty. Miała to być również strona, gdzie zapisane będą przygody z naszym pierwszym wspólnym psem, czyli z Legion. Kilka lat temu, gdy uczyłem za granicą, co często robię, zostałem zaproszony do seminarium młodzieżowego w Kuala Lumpur. To była doskonała okazja do poznania 400–500 młodych ludzi w wieku 15–25 lat. Zajmowali się wieloma ciekawymi sprawami, a jedną z nich była odpowiedź na pytanie o najtrudniejsze dla nich uczucie. Ja hoduję psy z grup: III i IX-mój oddział to Warszawa, nie ma obowiązku odbierania rodowodu z psem. W poszczególne dni tygodnia każda z grup ma zebranie sekcji-jeśli chce się "przedstawić " nowego szczeniaka można przywieżć go na zebranie Sekcji-kynolodzy chętnie oglądają każde nowe "dziecko" i udzielają bezcennych rad ;) Nie chcę mieć z tego powodu wyrzutów sumienia, bo uważam, że w życiu warto zachować równowagę, a podróżować bardzo lubię. Dlatego swoje wyjazdy dzielę na te z psem i bez psa. Z psem – miejscówki w klimacie umiarkowanym, gdzie dojazd nie jest masakrycznie długi, a tras spacerowych multum. Jak rozmawiać z psem. Autor: Coren Stanley. 4,4. ( 24) 33,68 zł. 44,90 zł - porównanie do ceny sugerowanej przez wydawcę. Dodaj do koszyka. Sprzedaje Empik. Wysyłka w 1 dzień rob. Rencontre Avec Joe Black French Dvdrip. Najlepiej kup mu kong-taka zabawka do której wkłada się smakołyki,karmę i sie to do zajmie waszego pieska na długo,ale trzeba najpierw wiedzieć,czy będzie chciał się tym też kupić pluszaka,który wasz psiak,bedzie z nim bardzo zżyty,mojemu o tym trochę napiszę:Wyjący pies to prawdziwe utrapienie. Dla sąsiadów, którzy nie są w stanie tego znieść, dla właściciela – bo musi słuchać ich nieustających pretensji i gróźb, a w końcu i dla samego pupila – przecież nie robi tego dla przyjemności. Dlatego problem trzeba koniecznie rozwiązać. Niestety, od razu trzeba zaznaczyć, że jest to proces trudny i pies wyje, kiedy zostaje sam?Jest wiele powodów. Nasz kochany czworonóg ma za sobą bardzo nieprzyjemną przeszłość i robi to głównie ze stresu, że już nie wrócimy (albo ma normalną przeszłość, ale mimo wszystko się stresuje). Może jest typem pieszczocha i przylepy, więc strasznie cierpi, kiedy przez wiele godzin nie zajmujemy się nim, nie tulimy, nie poświęcamy czasu. Po prostu tęskni, albo manifestuje swoje niezadowolenie z faktu, że wychodzimy i zostawiamy go na pastwę nudy. Może być jeszcze tak, że swoim wyciem zwołuje stado (czyli w domu jest duży problem z hierarchią – to nasz czworonóg czuje się szefem). To tylko najbardziej powszechne powody, które można sprowadzić najprościej do problemu strachu, smutku, nudy i złości. Żadne z tych emocji nie są dla pupila przyjemne, a samo wycie jest nie do zniesienia dla reszty świata. Jak można problem rozwiązać? Przede wszystkim długim na psie wycieNajważniejszą sprawą jest „odczarowanie” samego procesu wychodzenia. Zazwyczaj to właśnie zbieranie się właściciela i zwyczajne czynności, które wykonuje w przedpokoju, uruchamiają w czworonogu alarm. Zaczyna się kręcić, dziwnie nas pilnować, szybciej oddychać, oblizywać się. Kiedy wyjdziemy, nasz kochany zwierzak zacznie swój koncert. Dlatego pierwszym krokiem jest zrobienie z wychodzenia zwykłej sprawy. Nie żegnajmy się z psiakiem, jakbyśmy wyjeżdżali na resztę życia do Ameryki Południowej. Darujmy sobie tulenie, całowanie, słowem: bardzo czułe rozstanie. Jeśli będziemy tak postępować, pupil uzna, że naprawdę jest powód, żeby się denerwować i wyć. Druga sprawa to przywitanie z kudłaczem. Obowiązuje ta sama zasada – żadnych bardzo emocjonalnych scen. Najlepiej w ogóle na początku zignorować psa. Niech trochę minie mu szaleńcza radość. Po paru minutach powinien się uspokoić. Wtedy możemy go powitać (zwyczajnie!) i dopiero zająć się nim, na przykład bardziej opornych pupilach może pomóc metoda małych kroków. Trzeba zacząć od wyznaczenia czasu w ciągu dnia, który dla psa jest niedostępny. Właściciel jest fizycznie w domu, ale nie reaguje na zaczepki kudłacza. Konieczna jest duża konsekwencja – na początku zapewne będzie trudno ignorować kochanego zwierzaka, ale to może być jedyna metoda, aby poradzić sobie z wyciem. Wystarczy godzina dziennie. Nie chodzi o długi okres czasu, tylko o regularność. Potem przechodzimy do drugiego etapu – uczymy psa przebywania w izolacji. Działa to tak, że zamykamy pupila w jakimś pomieszczeniu i za każdym razem, kiedy da sobie radę, nagradzamy go. Ostatnim etapem, który jednocześnie zajmie najwięcej czasu, jest wychodzenie z domu i zostawianie psa samego. Najpierw na parę minut, potem na kilkanaście, na godzinę itd. Czas wydłużamy stopniowo, obserwując reakcje naszego czworonoga. Za każde dobre zachowanie należy mu się nagroda. Uwaga! Ten trening zajmie kilka tygodni. Nie wolno poddawać się po paru dniach. Tutaj najważniejszy jest czas i ciebie i twojego nadzieję,ze choć troche pomogłam. Nie trzeba jechać na drugi koniec świata i rzucać pracy. Nie trzeba mieć góry pieniędzy. Nie trzeba mieć samochodu. Chodź, pokażę Ci, jak przeżyć przygodę tuż obok własnego domu. Inspiracją tego tekstu jest moja prezentacja o jednodniowych wyprawach z psem, która wygrała konkurs podczas I Festiwalu „Podróżnicy na czterech łapach” w pierwszy weekend października 2019 roku w Pasterce (druga edycja już w planach – może się tam spotkamy?) Bywa, że ktoś mnie pyta: a w ilu krajach byłaś z psem? Nawet te bez psa jestem w stanie policzyć na palcach obu rąk. I był moment, że mnie to trochę frustrowało. A teraz? Mogę cały notes zapełnić miejscami, które chcę zobaczyć i które mam dosłownie na wyciągnięcie ręki… Kiedy wrzucam jakieś zdjęcia, czasem ktoś potem pisze: ty to masz dobrze, że w takim pięknym miejscu mieszkasz. Owszem, Szczecin i całe zachodniopomorskie są wyjątkowe, ale uważam, że niezależnie od tego, gdzie mieszkasz, znajdziesz piękne miejsca wokół siebie. A ja spróbuję Ci podpowiedzieć, jak to zrobić. Wyprawy jednodniowe – o co w tym wszystkim chodzi Wyprawa jednodniowa – mówiąc najprościej – to wyprawa, która trwa nie dłużej, niż jeden dzień. Jeszcze inaczej – wyprawa bez noclegu poza domem. To może być parogodzinny spacer, albo całodzienna wędrówka (oczywiście to może być wyprawa kajakiem, SUP-em, rowerem, solo albo z całą rodziną – co tylko lubisz i jakie masz możliwości). Możesz ruszyć spod domu, a możesz dojechać w wybrane miejsce. Możesz robić pętle, a możesz wyznaczyć trasę, która kończy i zaczyna się w innym miejscu. Ja poruszam się komunikacją publiczną, więc staram się, aby dojazd w jedną stronę nie zajmował mi dłużej niż 2,5 godziny. GDZIE SZUKAĆ POMYSŁÓW Wyobraź sobie, że jesteś turystą we własnym domu. Planuj tak, jakbyś był na wakacjach i chciał odkrywać miasto czy region, w którym jesteś. A to, że jesteś lokalsem – daje Ci w tym niebywałą przewagę. Możesz odkryć perełki, jakich próżno szukać w przewodnikach. Mapa Każda podróż, nawet ta mała, zaczyna się od mapy. Weź mapę i po prostu prześledź, co znajduje się w Twojej okolicy. Zwracaj uwagę na szlaki, punkty widokowe, miejsca biwakowe, akweny wodne, zabytki i ciekawe miejsca, miejscowości. Jeśli nie masz samochodu – zwróć też uwagę na komunikację i możliwości dojazdu. Lokalne blogi, profile, grupy To nieocenione źródło inspiracji. Szukaj twórców i pasjonatów, którzy kochają miejsce, w którym żyją. Jeśli jesteś ze Szczecina albo chcesz tu przyjechać zajrzyj chociażby do Superki (Małgosia zna najlepsze miejscówki na wodzie w tej okolicy, no i czasem bierze na SUP-a również psa – Famę). Albo do Kamienicy w lesie (Monika udowodniła mi, że nawet w czymś, co wcześniej nie wydawało mi się ciekawe, można się zachwycać i odkryć prawdziwe skarby). Szukaj też lokalnych grup. Ja prowadzę razem z Kamilą z Zapsieni w Sieci jedną z nich: to Szczecińska Psia Grupa Spacerowa. Doradzimy Ci tu, gdzie wybrać się na fajny spacer z psem, gdzie bez problemu zjesz obiad czy usiądziesz na kawę w towarzystwie czworonoga. Zajrzyj też do mojej grupy Zabieram psa na wakacje i zostań ekspertem od miejsca, w którym mieszkasz. Hasztagi Obserwuj lokalne hasztagi na Instagramie. To skarbnica pomysłów. Możliwość odkrycia miejsc, których nie znajdziesz w przewodnikach. Moje ulubione lokalne hasztagi to #PUSZCZABUKOWA #THEBESTOFSZCZECIN #JEZIOROSZMARAGDOWE #VISITSZCZECIN #IGERS_SZCZECIN Jeśli planuję wycieczkę – zwykle sprawdzam hasztagi związane z miejscami, które mam na trasie. Regionalna Organizacja Turystyczna Często niedoceniane źródło informacji. A warto sprawdzić, co polecają spece od turystyki w Twoim regionie. Ja dzięki stronie ZROT odkryłam jeden z moich ulubionych punktów widokowych – Wzgórze Bombardierów w Szczecinie Kluczu (wyżej na zdjęciu – to widok z tego samego miejsca, tylko o wschodzie). Geocaching Zabawa polegająca na szukaniu ukrytych skarbów. Serio. Skrytki (kesze) są zwykle poukrywane w ciekawych i wartych odwiedzenia miejscach. To nie tylko dobre źródło inspiracji, ale też motywacja do wyjścia z domu. Ja robię geocachingowe wyprawy, kiedy przyjedża do mnie jedna z siostrzenic. Jeśli ośmiolatka po 5 godzinach w lesie zimą nie ma dosyć, to wiedz, że serio to jest fajna przygoda! Jeśli nigdy nie słyszałeś o tej zabawie – zajrzyj do mojego tekstu na temat Geocachingu. CO PAKUJEMY Mój psioludzki ekwipunek na jeden dzień mieści się w niewielkim plecaku i nie jest skomplikowany. To: Jedzenie (coś dla mnie i coś dla psa), kawa w termosie, woda. Linka (zawsze staram się podczas długiego spaceru dać Flice trochę luzu – jeśli nie ma możliwości puścić jej bez smyczy, korzystamy z linki). Kaganiec i paszport (niezbędne w komunikacji publicznej). Naładowany telefon (plus ewentualnie powerbank). Mapa (lubię mieć papierową, korzystam też z apki Gotówka (wiadomo – na zadupiach nie ma bankomatów;)). Miniapteczka (co w niej – to kwestia indywidualna, ale warto mieć coś na wypadek skaleczenia/urazu, ja mam też środek przeciwbólowy). Sezonowo: wiaderko i nóż (grzyby!), środek na komary i kleszcze, ręcznik. JAK PLANOWAĆ? Tu ogranicza Cię tylko fantazja oraz możliwości Twoje i Twojego psa (on nie powie, że nie da rady przejść 20 km – Ty musisz to wiedzieć!) Przebyty dystans nie jest wyznacznikiem udanej wyprawy – to nie jest wyścig o to, kto nabije więcej kilometrów. My lubimy długie spacery, ale czasem liczy się po prostu to, żeby pobyć razem w pięknym miejscu (tak traktuję wycieczki na wspomniane Wzgórze Bombardierów – dojeżdżam tam autobusem, wdrapujemy się na górę i po prostu sobie tam siedzimy, podziwiamy widoki). Czasem warto sobie długi dystans podzielić na fragmenty i pokonać je w różne dni – my w ten sposób przeszłyśmy trasę wałem przeciwpowodziowym nad jeziorem Dąbie, aż do Inoujścia, do plaży z widokiem na wrak betonowca (w sumie to były trzy wyprawy). Zarówno na długich i na krótszych trasach zaplanuj postój, czas na jedzenie (najważniejsze;)) i błogi relaks. Jeśli korzystasz z komunikacji publicznej – jak ja – rozkłady to podstawa. Zwłaszcza jeśli planujesz powrót komunikacją (no głupio nie zdążyć na ostatni pociąg). My czasem jedziemy sobie gdzieś autobusem i wracamy pieszo do domu – tak planuję często nasze „jednodniówki” w Puszczy Bukowej (mam to szczęście, że mieszkam przy samej Puszczy). Moją ukochaną trasą i pomysłem na dzień w drodze jest kilkunastokilometrowa nadmorska trasa Świnoujście Przytór – Międzyzdroje. Można iść dziką plażą albo lasem, nie ma ludzi, jest po prostu pięknie. W jedną i drugą stronę jedziemy pociągiem z i do Szczecina. W zeszłym roku udało mi się też odwiedzić Puszczę Notecką (dobry dojazd PKP z Poznania i Szczecina). A jak nie mam weny i chęci na nabijanie kilometrów – idziemy w okolice Jeziora Szmaragdowego, które mamy jakieś 40 minut spokojnego spaceru od domu 🙂 Udanych spacerów i wypraw 🙂 PS. Jeśli nadal uważasz, że w Twojej okolicy nie ma nic ciekawego, odezwij się do mnie – pomogę Ci znaleźć pomysły na niejedną wyprawę. A jeśli planujesz odwiedzić Szczecin – zawsze służę pomocą i radą, gdzie się zatrzymać, co zobaczyć, zjeść i jak fajnie spędzić czas. Ludzi online: 3348, w tym 48 zalogowanych użytkowników i 3300 gości. Użytkowników: 320078, obrazków: 503570, w tym dodanych dziś: 6, wczoraj: 66 przedwczoraj: 63, czekających na rozpatrzenie: 0 Kopiowanie wskazane za podaniem źródła. Kiedy Sebastian Kozielski po raz pierwszy zobaczył na krakowskim dworcu dzieci, które uciekły przed wojną, wiedział, że nie może pozostać wobec tej tragedii obojętny. Wymyślił, że będzie przebierać się za uwielbianego przez maluchy dalmatyńczyka z bajki „Psi Patrol”. Od ponad stu dni częściej można go zobaczyć w stroju Marshalla niż w dżinsach i T-shircie. 24 lutego 2022 roku. Czwartek. Tak trudno powstrzymać emocje, kiedy pomyśli się o tym, jak wiele niewyobrażalnych potworności stało się od tego dnia. I ile jeszcze się wydarzy… W tym całym koszmarze, bardzo budujące jest to, jak zachowała się większość z nas. Każda nawet najmniejsza pomoc miała sens. Ma sens. I będzie miała sens. Bo to przecież pomoc długofalowa. Maraton, a nie sprint. Ronald Reagan powiedział, że „Nie możemy pomóc każdemu, ale każdy może pomóc komuś”. I dokładnie tak jest. Doskonale o tym wie Sebastian, który już od wielu lat angażuje się społecznie. Od początku marca odwiedził tysiące maluchów, przejechał Polskę wzdłuż i wszerz. 17 kwietnia na Marshall – Pies do zadań specjalnych napisał: „Robię to już 40 dni i wkręcam się coraz bardziej. Poświęcam każdą wolną chwilę i nie przestanę. Będę to robił tak długo, jak będzie trzeba. A dla tych dzieci jest to naprawdę ważne. Pokazuje im, że ten świat niekoniecznie jest taki szary i smutny. Na chwilę staje się pełen kolorów i radości”. Dotrzymał słowa. Właściwie cały czas jest w drodze (na szczęście jego pracodawca wspiera jego zaangażowanie charytatywne i jest bardzo wyrozumiały!). A zamówień, by spotkać się z Marshallem jest coraz więcej. Szkoda tylko, że nie można wydłużyć doby choćby o kilka godzin. Każda sytuacja, kiedy Seba spotyka się z dziećmi, motywuje go do dalszego działania. Ich szczere uśmiechy są bezcenne. Niezliczone zdjęcia, przytulenia, przybijanie piątki to to, co dzieje się na każdej z takich wizyt. Zdarzają się wspólne tańce i śpiewy, gra w piłkę. Oczywiście są prezenty, które dają mnóstwo frajdy: słodycze, zabawki, przybory szkolne. 34-latek wzrusza się, kiedy dostaje podziękowania czy wiadomości o tym, że wojna na pewno szybko się skończy, skoro nawet Marshall tak bardzo zaangażował się. Kiedy czyta, że razem z osobami, które go wspierają są magikami i robią cuda, wie, że to wszystko jest ogromnie potrzebne. Cieszy się, kiedy może sprawić, by choć na kilka chwil najmłodsi zapomnieli o tym, co ich spotkało. Niestety statystyki są takie, że dwoje na troje ukraińskich dzieci musiało opuścić swój kraj z powodu wojny. Nie tak powinno wyglądać beztroskie dzieciństwo. Większość z nich widziała zdecydowanie za dużo. Często miały tylko kwadrans, by razem z mamą, babcią czy rodzeństwem zostawić swoje domy, kolegów, place zabaw, przedszkola, szkoły i z kilkoma rzeczami uciekać do obcego kraju. Tęsknota za najbliższymi, zwłaszcza za tatą, który walczy na froncie nie pozwala normalnie żyć. Każde pojawienie się Marshalla powoduje, że smutna rzeczywistość ukraińskich dzieci choć na kilka chwil staje się weselsza. Jak podkreśla Seba wszystkie te spotkania, które już się zdarzyły, i te, które jeszcze przed nim są szalenie ważne. Na pewno na długo zapamięta wizytę w Nowym Sączu. Odwiedził tam Martina, który w Polsce obchodził swoje 6. urodziny. Zawiózł kosz prezentów, które niezmiernie ucieszyły solenizanta. Po ucieczce z przedmieść Kijowa autystyczny chłopiec przeżył mnóstwo traumatycznych wydarzeń. Ze względu na sposób wyrażania swoich emocji, większą wrażliwość na bodźce byli wypraszani z mamą z różnych ośrodków, do których trafiali. Obecnie są na szczęście bezpieczni. Kiedy Sebastian przeczytał list od 17-letniego Artema, który napisał o ucieczce z Charkowa i o tym, że chciałby sprawić jakąś przyjemność mamie i chorej siostrze, czuł, że musi odwiedzić chłopca i jego rodzinę. Nigdy nie zapomni tego dnia. Największym marzeniem Artema jest pokój na świecie. To tak jak dla zdecydowanej większości ludzi. Niestety tego życzenia nawet Marshall nie jest w stanie spełnić. Kilka podstawowych zwrotów po ukraińsku wystarczy by fantastycznie dogadywać się z dzieciakami. Najważniejsze są dobre chęci i serducho! – Wszystko co robię daje mi ogromną satysfakcję i radość, pod głową Marshalla całe dnie maszeruje uśmiechnięty Seba – opowiada i dodaje, że kiedy na jednym z pikników słyszał przez dwie godziny tylko prośby o zdjęcia, poczuł się jak gwiazda rocka. Zawsze, kiedy pojawia się sodówa, przypomina sobie, że to Marshall wzbudza takie zainteresowanie, a on jest tylko wkładem. Przyznaje, że działania, które podjął pomagają także jemu. Jest to wzajemne dawanie sobie dobrej energii. Jeździ nie tylko do uchodźców z Ukrainy, ale także do hospicjów, odwiedza dzieci z niepełnosprawnościami. Wyjaśnia, że te wizyty nigdy nie są na zasadzie: przyjdź, powygłupiaj się, daj łapę, przytul i zapomnij. Ich się nie zapomina. – Myślę często o tych wszystkich dzieciach, które spotkałem na swojej drodze od samego początku wojny. Zastanawiam się, czy te z dworca w Krakowie znalazły bezpieczne domy, czy się zaaklimatyzowały. Jak się mają te z którymi widziałem się w różnych halach? Pamiętam też o tych wszystkich, które dały mi w kość i sprawdzały wytrzymałość ogona, chciały zdjąć głowę, żeby udowodnić, że pod maską jest człowiek – śmieje się. Kiedy tak podróżuje po Polsce, za serce chwytają go zmęczone, zdezorientowane maluchy z plecaczkami, torebkami na różnych dworcach PKP. Niestety nie wybierają się nigdzie na wakacje… Na szczęście jest ich o wiele mniej niż na początku wojny. Sebastian w roli Marshalla sprawdza się rewelacyjnie! Chyba nawet nie spodziewał się, że aż tylu dzieciom choć na kilka chwil wyczaruje lepszy świat. Zdjęcia pochodzą z archiwum prywatnego Sebastiana Kozielskiego. CIESZY SIĘ NA TWÓJ WIDOKGdy tylko cię widzi biegnie radośnie w Twoim kierunku, a potem biega wokół ciebie i merda ogonem? W ten sposób czworonogi okazują miłość i tęsknotę. Najbardziej trujące rośliny dla zwierzątJedzenie zakazane dla psów w galerii oznaki szczęśliwego psa. Szczęśliwy pies to marzenia każdego właściciela czworonoga. Zwykle opiekun robi wszystko, by zaspokoić potrzeby swojego psa. Jak sprawdzić czy pies faktycznie jest szczęśliwy? Naucz rozpoznawać się zachowanie psa. Tak zachowuje się szczęśliwy pies. To oznaki tego, że pies jest szczęśliwy i cię treściJAK ROZPOZNAĆ CZY PIES JEST SZCZĘŚLIWY SZCZĘŚLIWY PIES TO ZDROWY PIESOZNAKI SZCZĘŚCIA U PSAZOBACZ W GALERII OZNAKI TEGO, ŻE TWÓJ PIES JEST SZCZĘŚLIWY JAK ROZPOZNAĆ CZY PIES JEST SZCZĘŚLIWY Opiekując się psem musimy pamiętać o podstawowych zasadach sprawowania opieki nad czworonogiem. Aby pies czuł się kochany i potrzebny należy okazywać mu swoją troskę i uwagę. Powinien być on odpowiednio zaangażowany w nasze życie, czyli spędzać z nami możliwie najwięcej czasu. W związku z tym niezbędne są długie spacery i zabawy, w trakcie których będziemy poświęcać czas wyłącznie naszemu czworonogowi. Sok z malin to najlepsze lekarstwo na przeziębienieCzy kawa jest niezdrowa?Polskie superfoods. Masz je w swojej kuchni!Niedobory magnezu w organizmie - objawySZCZĘŚLIWY PIES TO ZDROWY PIESAby pies mógł się cieszyć pełnią szczęścia należy zapewnić mu odpowiednie warunki rozwoju psychicznego i fizycznego. Należy pamiętać, że pies nie będzie cieszył się pełnią sił jeżeli coś będzie mu dolegać. Niezbędne są więc kontrolne wizyty u weterynarza i oczywiście dobrej jakości karma, która powinna być odpowiednio dopasowana do wieku i stylu życia też pamiętać, że psa nie powinno się karmić resztkami, a już na pewno nie produktami, które znajdują się na zakazanej liście. Pies może jeść czereśnie? Sprawdź, co może jeść twój piesOZNAKI SZCZĘŚCIA U PSANa szczęście istnieje kilka zachowań u psów, które zdradzają czy czworonogi są szczęśliwe. Często wystarczy zwrócić uwagę na psi ogon lub oczy, by wiedzieć co nasz pupil chce nam powiedzieć. Masz te objawy? To może być niedobór witaminy A!Właściwości zdrowotne imbiruZOBACZ W GALERII OZNAKI TEGO, ŻE TWÓJ PIES JEST SZCZĘŚLIWY Polecane ofertyMateriały promocyjne partnera

robię to z psem